piątek, 13 lutego 2015

19 - nienawidzę czekolady

56,2 kg
Niedobrze mi....
Nie mam pojęcia czemu, po prostu mnie muli strasznie. Wszyscy naokoło jedzą, mlaskają, ciamkają, chrupią i te zapachy – kanapki, wafelki, słodkie bułki, wszystko wymieszane.... fuuuj!

Przez cały tydzień nie miałam jak właściwie napisać notki, ani wam porządnie pokomentować. Przepraszam. Zaczynałam pisać kilka razy, ale nie mogłam skończyć, zacinałam się po jednym akapicie. Może powinnam zacząć wrzucać krótsze notki po prostu i się tak nie starać?

Moje bilanse w ostatnich dniach? Kiepskie. Zapewne dobiłam do 500kcal, a tak naprawdę najbardziej chciałabym się utrzymywać na poziomie poniżej 300. No może nie najbardziej, najbardziej to gdzieś przy 100. ale to z czasem.
Dlaczego 500? Winowajcą są walentynkowe czekoladki. Nie mogę patrzeć na czekoladę... Jak już pisałam – nie jestem fanką słodyczy. Jak już mam coś zjeść to muszę mieć ochotę. A ostatnio nie mam. A musiałam próbować czekolady, czekoladowych kremów, nadzienia do czekoladek... bleee. Jeszcze jak sobie dłoń gorącą czekoladą oblałam kilka razy, to pierwszy odruch – zlizać żeby nie było oparzenia. Od pewnego momentu co kilka minut myłam ręce by się tej czekolady pozbyć. Nie dość że mam teraz dość słodyczy, to jeszcze te kalorie.

W tłusty czwartek z kolei ciągle ktoś proponował mi pączki. Nie mogę jeść pączków bo mnie brzuch potem boli. A nawet jak byłam u kumpeli, weszła w pewnym momencie jej mama z talerzem pełnym tego tłustego paskudztwa że specjalnie dla nas przyniosła więcej.
Co gorsza do niektórych nie dociera zdanie 'nie mogę jeść smażonych słodyczy, bo mnie po nich boli brzuch'. Hasła że jest się na diecie, albo się czegoś nie lubi, zwykle nie słyszą w ogóle, więc dobrze że mam drugą wymówkę.
Patrzyłam też jak mój znajomy je pączka. Zaczęło mnie mdlić od samego widoku, ten okropny lukier, świadomość jakie to tłuste i słodkie i kaloryczne i jak musi cuchnąć tym tłuszczem....
Z kolei jak byłam w lidlu patrzyłam na tamtejsze świeże wypieki - pizzerinki, paszteciki, bagietki czosnkowe, czy bułki z serem. I cieszę się że byłam w stanie powiedzieć sobie, że wcale tego nie potrzebuję i nie chcę, że to tylko 10 minut smaku, a plus 200-300 kcal do bilansu, które tyko by mnie przyprawiły o dołka.

Boję się że nie dam rady tych 5 kg do końca miesiąca osiągnąć. Zatrzymało mi się na 56 i stoi. Może chociaż do 54 dam radę...

Dokładne bilanse z tygodnia:

poniedziałek:
- owsianka - 40 kcal
- ćwierć grapefruita - 25 kcal
- jabłko - 70 kcal
- kawa - 0 kcal
- 100g serka wiejskie light - 85 kcal
- łyżka makaronu z sosem - 50 kcal
suma: 270 kcal

wtorek:
- owsianka - 40 kcal
- kawa - 0 kcal
- energol - 8 kcal
- 100g liczi - 66 kcal
- 400g kapusty kiszonej - 85 kcal
suma: 199 kcal

środa:
- owsianka - 35 kcal[tym razem płaska łyżka i bez łyżeczki mleka]
- kawa - 0 kcal
- 3 pierogi – 115 kcal
- czekolada – DUŻO kcal
suma: z 500 kcal = dużo za dużo

czwartek:
- owsianka – 35 kcal
- kawa – 0 kcal
- sushi – 100
- makaron z sosem brokułowym – 150 kcal
suma: 285 kcal

piątek
- owsianka – 35 kcal
- kawa – 0 kcal
- kanapka – 70kcal
nie wiem czy jeszcze czegoś dziś nie zjem.

Zabawne jest że do tej pory nikt nie zauważył że prawie nie jem. M. się trochę śmieje, ale jak dotąd wydaje mu się że wszystko jest okej. G.[mój były] w ogóle komentuje że tak dobrze wyglądam i że martwił się kiedyś o moje odchudzanie, a teraz tak mądrze do tego podeszłam i zdrowo... błogosławiona niewiedza. Mama jeszcze śmieje się, że jej dziecka jest coraz mniej.

Myślę nad rozstaniem z M. To wszystko zaczyna być po prostu za ciężkie.
Daphne - Mieszkamy od siebie około 110 km. To samo województwo, ale ja w dużym mieście on w małym miasteczku.
A co do głosiku... depresja strasznie niszczy. Wróg który siedzi w tobie...










9 komentarzy:

  1. Jakie piękne bilanse *-* Podziwiam Twoją wytrwałość. Trzymaj się :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Bez obrazy, ale chyba zaczynasz popadać w lekką paranoję. Ja tam nie wiedzę złego dnia <- no chyba, że patrzeć na to, że jesz za mało.
    Jeśli M. cię "męczy" to zerwij. Po co masz się jeszcze przez niego stresować, no chyba, że wolisz z nim być. To Twoja decyzja.
    Trzymaj się =]

    OdpowiedzUsuń
  3. Jakie cudne bilanse *-* Moim zdaniem 500 kcal jest ok, bo chudniesz, a jeśli jeszcze są to zdrowe kalorie, to powinnać chudnąć całkiem szybko, a ryzyko omdlenia czy tym podobnych będzie mniejsze niż przy 200 kcal i będziesz miała więcej siły na wszystko. Po za tym metabolizm zwalnia już przy 500 kcal, nie mowiąc o 300... Ale Ty pewnie to wszystko wiesz. W każdym razie idzie Ci pięknie kochana ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Kochanie cudne bilanse. Gratuluje.
    Napewno uda ci się do końca miesiąca schudnąć tych 5 kilogramów lub dobić do 54.
    Depresja coś strasznego. Nie daj się poddać i rządzić sobą.
    Jesteś silna napewno dasz radę.
    Wierzę w ciebie.
    Trzymaj się słońce.

    OdpowiedzUsuń
  5. Kochana i tak Twoje bilanse są okej :)
    Powodzenia, dodaje do obserwowanych i zapraszam też do mnie na mojego bloga ;)
    Trzymaj się <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Ile masz wzrostu?? Ja sobie dałam kilka dni "urodzinowego luzu" :) I jakoś z tym żyję (mój psychoterapeuta będzie dumny) :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Masz takie cudowne bilanse *--* Szybko schudniesz. Walentynki szybko miną i już nie będziesz musiała patrzeć się na czekoladę :3

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie pleć głupot, bilanse masz boskie! Trzymaj tak dalej, napewno osiągniesz cel! <3

    OdpowiedzUsuń
  9. Bilanse są bardzo dobre kochana. Nie załamuj się tylko głowa do góry.

    OdpowiedzUsuń