czwartek, 26 lutego 2015

21 - ledwo ale żyję. chyba

Przepraszam że znowu tyle nie pisałam. Postaram się teraz wziąć za siebie, za pisanie i komentowanie.
Waga wciąż nie spada. Ale przy tym jak musiałam jeść w ostatnich dniach cieszę się że nie wzrosła. Jeśli teraz znów zetnę kalorie powinnam znów zacząć chudnąć.
Dalej nie poszłam do szkoły... Rewelacja.
Usiłowałam zerwać z M. Ale nie bo nie. On nie chce no to nie. No i jak już to mam mu to powiedzieć w twarz na żywo. Rewelacja przy związku na odległość. Ale dobra.
Znowu zaprzyjaźniłam się z żyletką. Miałam tak kompletnego doła, taką pustkę w środku, że naprawdę nie chciało mi się żyć. Myślałam czy mam wystarczającą mieszankę leków żeby to zakończyć..... zwalczyłam jednak te myśli za pomocą kilku cięć przez skórę. Więc teraz mam czerwone krechy na nogach i ręku. Ale przynajmniej czuję że żyję. Boję się tylko co będzie jak ktoś zobaczy. Trudno będzie to zwalić na zabawę z kotem tym razem....
Co jem teraz?
- Pieczywo chrupkie - 110 kcal
- z guacamole - 150 kcal
- rukola - 26 kcal
- kukurydza - 50 kcal
- energol light - 6,6 kcal
- kawa - 0 kcal
suma: 342,6 kcal

Już dwa czy trzy dni.
Po kilku dniach gdy był u mnie M, czułam się ciężka i gruba. On pilnuje żebym jadła, fuj. Co gorsza, miałam etap jak przed okresem, że ciągle chciało mi się jeść i nie bardzo miałam owoce.... ale pilnowałam by jeść max 800 kcal dziennie.
Wczoraj wieczorem zrobiłam sobie oczyszczanie - dużo wody i błonnika + herbatka i dzisiaj czuję się dużo lżej.  Jutro powinnam zobaczyć na wadze 55.
Postanowiłam przewalczyć głosy w mojej głowie. Jestem silna, osiągnę perfekcję.
A jak tam u was kruszynki?
Marie




2 komentarze:

  1. żyletka...tez się z nią ostatnio zaprzyjażniłam :(
    bilansik super :) tak trzymaj :)
    i mam nadzieję ze bd u cb dobrze :*
    powróciłam do żywuch u sb na blogu i zapraszam na nową notkę dzisiaj :)
    annie xoxo

    OdpowiedzUsuń
  2. Gdzie jesteś kochanie? ;-;

    OdpowiedzUsuń